czwartek, 15 sierpnia 2013

Kilka godzin we Lwowie

Udało się w tym roku spędzić parę godzin we Lwowie. Taka mała wycieczka podczas pobytu w naszych Bieszczadach. Wyjazd o 5.00 rano z Berezki i powrót o tuż przed północą. Mimo niewielkiej odległości (około 160km) w autobusie spędziliśmy czas w którym spokojnie można by dojechać do Chorwacji. 5 godzin w jedną stronę i 6 godzin z powrotem. Pomimo niedużej kolejki (rano byliśmy czwartym autobusem a wieczorem trzecim) stanie na granicy z powodu opieszałości celników mocno nadwyręża ludzką cierpliwość. Rano 3 godziny stania na granicy a wieczorem 4. Masakra. A oto kilka fotografii z Lwowa.
 Kiedyś kościół rzymsko katolicki dzisiaj cerkiew prawosławna. W budynku z prawej strony (nie widać na zdjęciu)  nocował w czasie swojej wizyty we Lwowie nasz papież Jan Paweł II
 Dziwne to wrażenie kiedy to zagranicą naszego kraju wszystko jest takie polskie. Ale jak ma nie być jak do roku 1945 Lwów był polskim miastem. Wielu naszych znakomitych rodaków mieszkało tam i tworzyło. Nie sposób wszystkich wymienić. Tutaj zdjęcie na cmentarzu Łyczakowskim przy grobie Zofii Nałkowskiej. Niedaleko jest też grób Marii Konopnickiej. Pani przewodnik, polka mieszkająca we Lwowie, nakłoniła uczestników wycieczki do odśpiewania Roty.  Jak widać są tacy co wierzą i chcą aby Lwów wrócił do polski. A ja sobie myślę, że wysiedleń czas już minął i powinno zostać wszystko tak jak jest.
 Po lewej nico w dali, kolumna z orłem, to grób Ordona, bohatera Mickiewiczowskiej Reduty Ordona.
 Cmentarz Orląt Lwowskich. Prawie 3 tysiące grobów poległych w latach 1918-1920 młodych polaków walczących o wolność. Wystarczy chyba tego ponurego cmentarnego klimatu. We Lwowie można było spotkać banery z reakcją na obchody zbrodni na Wołyniu. Hasła typu "Zabity polski żołnierz to ludobójstwo. Zabity ukraiński żołnierz to......" Nie znam zbyt bardzo historii polsko ukraińskich potyczek, ale grzebanie w gównie chyba nic nie daje i niepotrzebnie psuje polsko ukraińskie stosunki. W mieście czuje się pogardę Ukraińców do Polaków. Wszystko to przez polityczne gierki. Nie widzę powodów aby grzebać w historii i dzielić nią narody. Jak znam nasze polskie charakterki to pewnie na zbrodnie na polakach nie byliśmy Ukraińcom dłużni. Zresztą nieco podsłuchałem przewodnika oprowadzającego ukraińską wycieczkę w ustach którego można było usłyszeć wiele o polskich wojnach i zbrodniach na Ukraińcach. Jak widać każdy ma swoją historię. Która prawdziwa? Nie ma znaczenia. Trzeba patrzeć w przyszłość.
 A to zdjęcie pary młodej podczas sesji w Lwowskiej operze, która również jest dziełem polaków jak wiele lwowskich przedwojennych budynków.
 W operze kapie złotem.
 Sufit opery przepięknie zdobiony. W żyrandolu prace konserwacyjne może robić dwóch pracowników jednocześnie.
 Loża szyderców.
 Sala lustrzana w operze.
 Budynek przepiękny.
 Hol opery.
 A tak opera wygląda od zewnątrz.
 Od strona podwórza kamienice nieco straszą. Ale ja lubię takie klimaty.
 W kościele ormiańskim.
 Jedna z typowych lwowskich uliczek starego miasta.
 Jak w wielu europejskich miastach również tutaj każdy chce zarobić na turystach. Niektórzy zmieniają się w żywe pomniki.
 
 Niektórzy chwytają się trików aby jak najwięcej kaski wpadło do skarbonki.
 Zabytek klasy zerowej wpisany na listę UNESCO.
Czas opuścić Lwów. Na koniec typowy lwowski autobus miejski. Małe te ich autobusy.

Pozdrawiam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz